28 maja 2012

Co ma wspólnego miesiąc maj z kalendarzem Majów

Mamy rok 2012, który miał być rokiem, kiedy prawie od samego początku miały się dziać niezwykłe rzeczy a w grudniu koniec świata lub tylko koniec życia na Ziemi.

Na świecie tymczasem pojawia się coraz więcej informacji, że słynny kalendarz Majów nie zawiera informacji o tym, że w grudniu 2012 ma dojść do jego końca, albo do jakiegoś apokaliptycznego wydarzenia.
Według kalendarza Majów 21 grudnia 2012 roku zakończyć ma się 5126-letni cykl, który, jak wierzono, zwiastuje nadejście boga Bolon Yokte, kojarzonego z wojną i tworzeniem.
W jednej z książek na temat kalendarza pojawiło się zdanie, że dzień ten wyznacza "koniec świata, jaki znamy". Zdanie to, z uwagi na jego złowróżbną wymowę, padło na podatny grunt u wszystkich wielbicieli apokaliptycznych wizji końca świata. Tymczasem eksperci badający kulturę Majów uspokajają, że nic takiego się nie stanie. Dzień ten wyznacza jedynie datę końca jednego cyklu tworzenia - i rozpoczyna kolejny.
- Trzeba to wyraźnie powiedzieć - nie ma przepowiedni o końcu świata w 2012 roku. To tylko marketingowa sztuczka. 

Spośród ok. 15 tysięcy inskrypcji znalezionych na terenach należących niegdyś do imperium Majów, w zaledwie dwóch wspomniany jest rok 2012. Najstarszy znany kalendarz Majów, znaleziony w zabytkowym budynku na terenie Gwatemali, nie daje podstaw do oczekiwania rychłego końca świata – twierdzą autorzy publikacji. Kalendarz ten uwzględnia cykle Księżyca, a najprawdopodobniej również Marsa i Wenus.
Ich odkrycie dyskredytuje teorię, zgodnie z którą na grudzień 2012 r. Majowie przewidzieli koniec świata. Zwolennicy teorii nieodległej apokalipsy mówili, że rok 2012 stanowi zakończenie ostatniego spośród 13 "baktunów" - jednostek czasu lub cykli, trwających po 400 lat - które składały się na kalendarz Majów.
Tymczasem kalendarz odkryty w Xultun w Gwatemali zawiera baktunów aż siedemnaście. Ta metoda pomiaru czasu u Majów zakładała korzystanie z cykli o wiele większych niż baktuny. - Kalendarz Majów będzie działał przez kolejne miliardy, tryliony, oktyliony lat.
Tymczasem, na bazie wzbudzonego strachu przed końcem świata powstają liczne filmy s.f. takie jak "Melancholia" Larsa von Triera , który wczoraj z przyjemnością obejrzałam na Cyfrze plus, w ten piekny majowy wieczór ;-)